Sparaliżowany Dyzio

Kilka dni temu otrzymaliśmy telefon, że na ogródku przed blokiem na ul. Szarych Szeregów leży od dłuższego czasu kociak i nie może się ruszyć.
Po wizycie u lekarza i rtg diagnoza była bardzo ostrożna. Kociak nie miał widocznego żadnego złamania, ale nie pokazywał też faktycznie powodu niedowładu tylnych kończyn.
Lekarze podejrzewali, że kociak, albo wpadł pod samochód, albo został kopnięty.

Bardzo niepokojący był fakt, że kociak nie oddawał sam moczu, co mogło wskazywać na uszkodzenie nerwów.
W lecznicy go odcisnęli, a moczu było co niemiara, jakby od dłuższego czasu się nie załatwiał.
Diagnoza lekarzy była ostrożna. Jeśli zacznie sam oddawać mocz i po dwóch dniach zacznie reagować na lekki, są szanse, żeby go ratować.
Kociak wykazywał też minimalne czucie w tylnych kończynach, co było dobrym znakiem.

Kociak przeżył, zaczął sam oddawać (co prawda pod siebie) mocz i kał.
Pojawiła się szansa na uratowanie go, dlatego nie zamierzamy jej zmarnować.
Myślę, że już od pierwszej chwili nikt z miauczykotów nie był w stanie odmówić mu prawa do życia...

Po cichu nie robiąc sobie nadziei mamy nadzieję, że kociak znajdzie dom stały, który z naszą pomocą zaopiekowałby i wyleczył naszą kochaną kocią kalekę.

Prosimy też o finansowe wsparcie. Bo kociaka czeka jeszcze długa i kosztowna droga w zdrowieniu.

---

Kociak od 3 stycznia codziennie jest naświetlany laserami, przyjmuje NIVALIN i COCARBOXYLASUM w zastrzykach.
Od jutra wprowadzone będą również zastrzyki z MILGAMMANU.
„Chłopak” dzielnie znosi codzienną kurację.
Jest bardzo rozpieszczany w lecznicy „Podaj Łapę”.
Panie wet. codziennie czyszczą Mu uszka, masują brzuszek pomagając załatwić się.
Duże doświadczenie, fachowość i miłość do zwierząt sprawiają, że Dyziek czuje się tam jak w domu.
Według Pani Ewy (główny lekarz Dyzia) kociak odczuwa mrowienie w tylnich łapkach – gryzie je.
Stara się też na nich podpierać.
Jeszcze ”trochę” przed nami…
W najbliższym czasie chcemy skontaktować się ze specjalistą od rehabilitacji.
Poza tym kotek rozwija się bardzo dobrze.
Ma duży apetyt (waży już 2,8kg).
Bawi się jak każdy młodziak – goni wszystkie myszki i piłeczki (przeważnie około 6 nad ranem :), zupełnie nie przeszkadza Mu jego kalectwo.
Czasem tylko cichutko miauczy jak nie może wskoczyć na łóżko lub fotel jak inne koty :(

---

Dyziek od dwóch miesięcy poddawany był działaniu lasera oraz przyjmował zastrzyki z NIVALINU i MILGAMMANY.
Efekty są - tylnie łapki stały się sztywniejsze, próbuje nimi ruszać.
Ogonkiem również rusza (często go gania).
Największym problemem stały się dawno nieużywane mięśnie.
Tu potrzebna była pomoc rehabilitacyjna...

Pierwszą konsultantką Dyzia była Pani Magdalena Rutkowska.
Jest to uznana rehabilitantka, która pomogła wielu zwierzakom.
Oceniła Dyzia na rokującego, lecz terapia musi trwać od 3 do 6 miesięcy.
Co jeszcze można zrobić dla Dyźka?
Dużo, trzeba tylko nie poddawać się!

Trafiliśmy z Dyziem do Prywatnej Kliniki Weterynaryjnej Pana Włodzimierza Jachmana w Łodzi - jest to bardzo znana i ceniona klinika.
Tam oprócz fachowej opieki weterynaryjnej Dyziek dostał pomoc teraz najbardziej mu potrzebną.
Zajął się nim wspaniały fizjoterapeuta Pan Piotr Jachman.
Pan Piotr pierwszy nazwał schorzenie Dyźka - jest to porażenie spastyczne.
"Porażenie spastyczne - porażenie kurczowe spowodowane uszkodzeniem OŚRODKOWEGO UKŁADU NERWOWEGO.
Objawia się wzmożonym napięciem mięśniowym, przykurczami, odruchami patologicznymi (...)"
Brzmi groźnie, ale ze wszystkim można sobie poradzić.
Pan Piotr zaplanował szereg zabiegów, które kotek będzie przyjmował.
Na początek magnetoterapia - jest to zabieg poprawiający metabolizm każdej komórki nerwowej, co prowadzi do regeneracji układu mięśni.
Trwa to 20 minut.
Następnie zabieg z ciepłolecznictwa przy użyciu lampy Solu (15 minut).
Kolejnym zabiegiem jest elektroterapia - jest to zastosowanie prądu galwenicznego - Dyziek ma zakładane elektrody przez cały rdzeń kręgosłupa (od odcinka piersiowego do lędźwiowego (15 minut).
Dodatkowo wprowadził... bieżnię :)
Jest to zabieg z użyciem tzw. bieżni suchej wprowadzającej ćwiczenia pionizujące z asystą.
Cały personel kliniki i klienci oglądali zmagania naszego Dyzia - pierwszy raz kot był na bieżni! (do tej pory z tego przywileju korzystały tylko psy).

Z dużą precyzją Pan Piotr pomaga Dyziowi poruszać tylnimi łapkami.
Po pewnym czasie kociak "maszeruje sam", trzeba mu tylko trzymać zadek.

Sam Dyzio szybko się nudzi i nie bardzo chce mu się ćwiczyć, ale upór Pana Piotra sprawia, że musi "chodzić".
W lecznicy nadal otrzymuje zastrzyki z NIVALINU i MILGAMMANY i badany jest przez Pana Włodzimierza Jachmana.

Dobrze, że Dyź tam trafił - oprócz tego, że opiekuje się nim prawdziwy profesjonalista, to zyskał nowego przyjaciela.
Pan Piotr traktuje każdego swojego pacjenta jak kogoś bliskiego.
Widać, że to co robi przynosi Mu satysfakcję, rozumie, że zwierzęta czują i cierpią jak każdy z nas.
Takiego fizjoterapeuty i przyjaciela życzylibyśmy każdemu zwierzakowi!!!


Bardzo dziękujemy za dotychczasową pomoc wirtualną Pani Agacie Wądłowskiej z Gdyni, Małgorzacie Blechacz, Pani Dorocie Matysiak i Pani Andźelice Bauer.