Lusia i Kapuśniaczek

Lusia:
Biało-czarna, prześliczna koteczka.
Ma dwa lata (07-2012), jest wykastrowana, zaszczepiona, posiada ks. zdrowia.
Ma cudowny charakter - przyjazna, towarzyska, lubi się przytulać, domaga się wręcz głaskania.
Dlaczego więc kotka nie znalazła jeszcze domu?
Przyczyną może być jej łzawiące oczko.
Przeszła szereg terapii antybiotykowej, miała podawane różnorodne kropelki do oczu, nic nie pomogło - jedno oczko "płacze".
Poza tym koteczka jest okazem zdrowia.

Kapuśniaczek:
Kocurek ma 4 miesiące (06-2014).
Już całkowicie zdrowy, zaszczepiony, ma ks. zdrowia.
Prawdziwy z niego przystojniak - "tygrysek" z białymi skarpetami i krawatką oraz charakterystyczny, czarny nosek.
Maluch kocha jeść, bawić się, znowu jeść, przytulać się (przy całowaniu marszczy zabawnie swój czarny nosek), jeść, spać i oczywiście...jeść :-)

Oto wzruszająca historia dwóch zwierząt, która dowodzi, że zwierzęta mają uczucia:

Do domu tymczasowego, gdzie mieszkała Lusia dołączyły dwa maluchy - bracia-urwisy.
Kocurki miały dwa miesiące i wszystko ich interesowało.
Opanowały w mig cały dom, były wszędzie (na firance również).
Jadły za pięciu, rozrabiały za dziesięciu.
Pozostałe zwierzęta (w domu oprócz Lusi były jeszcze trzy koty) tolerancyjnie znosiły wybryki maluchów.
Niestety nastał dzień, gdzie kociaki przestały jeść, bawić się - widać było, że są chore.
Szybka pomoc weterynaryjna, antybiotyki, kroplówki nie pomagały - zwierzątka powoli umierały.
W domu zrobiło się cicho, smutno, było jedynie słychać cichutkie pojękiwania malców.
Pierwszy z braci odszedł po trzech dniach, drugi jeszcze walczył.
Nie miał siły już płakać, podnosić główki - tylko leżał.
Wtedy stała się dziwna rzecz - koka Lusia poszła do konającego kociaka i położyła się obok niego.
To był wzruszający widok - kotka wręcz objęła malucha i delikatnie lizała jego obolałe ciałko.
Łzy same cisnęły się do oczu...
Lusia była przy kotku cały czas, prawie nie jadła, wychodziła jedynie do kuwety.
Ogrzewała go swoim ciałem, jak płakał, leciutko muskała języczkiem jego łepek.
Trwało to dwa dni.
Na trzeci dzień stał się cud! - malec wstał i sam napił się wody.
Później było już tylko lepiej - zaczął jeść, chodzić , bawić się.
Lusia nadal nie odstępowała malca - razem jadły, razem spały.
Tak jest do tej pory.
Kocurek wdzięcznie nazwany Kapuśniaczek, jest zdrowy, a "przybrana mama" nadal się nim opiekuje.
To pewne - Lusia uratowała życie maluchowi!!!

Ta historia, to dla nas lekcja pokory.
Postępowanie tej niezwykłej kotki kolejny raz nauczyło nas szacunku do zwierząt.
ZWIERZĘTA MAJĄ UCZUCIA - PAMIĘTAJMY O TYM!!!


Pragniemy, aby nadal były razem, miały jeden dom i jedną kochającą Rodzinę.



21-12-2014
Nasze marzenie się spełniło - Lusia i Kapuśniaczek są razem w nowym domu.
Kocurek szybko się zadomowił, Lusia potrzebuje więcej czasu.
Najważniejsze, że są razem!