Basset z rowu

27 listopada jechałam do Warszawy na adopcję z kotką Dodą (znalazła świetny dom!) i grzecznościowo zawoziłam ślepą kotkę od Ani do Delfinki, by była leczona u kociego okulisty w Warszawie.
Po drodze w rowie za Rawą Mazowiecką zauważyłam obrożę i kawałek futerka. Bardzo często w takich momentach wewnętrzny głos nakazuje się zatrzymać i sprawdzić. I tak było tym razem, musiałam zawrócić. Manewr ze względu na przebudowę drogi trochę utrudniony.
Okazało się, że to pies i że ten pies żyje.
I niestety zawarczał na mnie, gdy podchodziłam.
Trochę się przestraszyłam, bo pustkowie takie, że marne szanse, że ktoś przyjedzie z pomocą.
Na szczęście diabeł nie taki straszny i gdy zajął się kocim pasztetem, uzbrojona w rękawice zapięłam mu na obróżce smycz.
Próbowałam go z tego rowu wyciągnąć, co znów okazało się nie lada wyzwaniem, bo pies nie dosyć, że duży, to się zapierał.
I w pewnym momencie strasznie zawył.
Wzięłam to 25 kilo na ręce i zaniosłam do samochodu.
W klinice na Bemowie został prześwietlony. Na szczęście kręgosłup okazał się cały. Gorzej było z jego nogą, nie dosyć, że miednica zwichnięta, to jeszcze złamanie kości udowej. Lekarze orzekli, że w przypadku łapy trzeba będzie użyć implantów. Próbowali też nastawić łapkę, ale ze względu na złamanie było to ciężki zadanie i ostatecznie się nie powiodło.
Bassecik został na noc w szpitalu, a następnego dnia wrócił ze mną do Pabianic.
Bardzo szybko otrzymaliśmy deklaracje pomocy z dwóch bassetowych forum:
http://bassety-adopcje.pl
http://bassety.net
Bardzo dziękujemy!
Ze względu na konieczność odczekania po wcześniejszej narkozie, nasz chirurg wyznaczył termin operacji na jutro.
W drodze powrotnej zostawiłam kilka ogłoszeń w okolicy i dzisiaj zgłosili się jego właściciele.
Zaskoczeni informacją o wypadku. Obecnie trwają z nimi rozmowy.
Basset - jak się okazało o imieniu Gucio, zostaję na razie w Pabianicach, a operacja odbędzie się w planowanym terminie.
Jak się dalej potoczą jego losy, zobaczymy i gdy będzie już coś pewnego poinformujemy.

--- 24 luty 2012

Odnalezieni właściciele niestety nie mogli się zaopiekować psem w takim stanie, dlatego został podpisany dokument o zrzeczeniu się praw do Gucia.
Operacja została przeprowadzona.
W międzyczasie znalazł się dla niego super tymczas u wielbicielki bassetów z forum http://bassety-adopcje.pl/ i Gucio pojechał do Lublina, gdzie piesek powoli dochodzi do zdrowia.
Kiedy wydawało się, że wszystko już jest na dobrej drodze Franek (bo tak się teraz nazywa) dostał padaczki. Najprawdopodobniej jest ona pourazowa po wypadku.
Od razu miał zrobiony tomograf głowy, który na szczęście nie wykazał zmian, guza, czy krwiaka.
Miał też ponownie zrobione zdjęcie złamanej łapki i okazało się, że niestety się ona nie zrosła i lekarze boją się, że wytworzy się tam staw rzekomy.
Dali mu dwa miesiące, potem kontrolne RTG i będzie decyzja.
Franek jest też cały czas na lekach przeciwpadaczkowych. Mamy nadzieję, że atak się nie powtórzy.

Jeśli ktoś będzie chciał na bieżąco śledzić losy Franka, to zapraszamy na forum:http://bassety-adopcje.pl/viewtopic.php?t=2004&postdays=0&postorder=asc&start=0